Dlaczego ks. prof. Dariusz Oko lekceważy prof. Alfreda Kinseya?

Pojawił się ostatnio w mediach nowy uczony od wszystkiego – Dariusz Oko (ksiądz-profesor ale nie wiem od czego i gdzie). Oczywiście każdy może mówić i pisać, co chce – no, ale jak występuje jako uczony, to trochę jest ograniczeń. W Sejmie miał chyba niefortunne wypowiedzi o rurze wydechowej jako analogii do seksu gejów. Ja słyszałem, że Kościół – choć nie pochwala – to wzywa do szacunku. Ale to porównanie do rury wydechowej… hm, o szacunku raczej nie świadczy.

Mnie chodzi o co innego. W wypowiedzi w Sejmie (czy to najlepsze miejsce na takie wywody?) padło nazwisko Kinseya. Tak trochę mimochodem (znam relację TV). Ale nieżyczliwie i chyba lekceważąco. To się „kościelnym” zdarza, mam nawet książkę pod redakcją Majdańskiego całą krytyczną w stosunku do dzieła tego uczonego – Alfreda Kinseya.

Do połowy XX wieku nie mieliśmy badań nad zachowaniami seksualnymi ludzi „cywilizowanych”. Bywały przyczynki, ale nie badania duże. Jakoś mało reprezentatywne. Ja akurat jestem pełen szacunku i doceniam Kinseya – porównując go nawet do Freuda. Obaj obalali mity, przełamywali opory – uczyli nowego spojrzenia i metod badawczych.

Był słynny Raport Kinseya. Kinsey nie był jedynym autorem, ale był kierownikiem badań i przeszedł do historii badań i do historii seksuologii jako jedyny. Tak bywa, że współautorów się pomija i zapomina. To dygresja.

Owóż Kinsey dokonał wielkiego dzieła – na ogromnym materiale dokonał statystycznej analizy zachowań seksualnych. Dał obraz rzeczywistości – nie jego wina, że dalekiej od wyobrażeń przed nim panujących. Wyobrażeń, no cóż, odbiegających od postulatów i oczekiwań moralistów.

Popełnił błędy? Oczywiście! Był pierwszym, „przecierał drogę”, czasem mylił się w interpretacji wyników. ALE PRZETARŁ DROGĘ i dał podwaliny pod nową dyscyplinę nauki.

Mnie deprecjacja Kinseya szczególnie boli, bo w 1960. latach mój doktorat to był właśnie taki mini-mikro Kinsey w Polsce. Po mnie byli już i inni, w tym dwu moich doktorantów. Co 12 lat powtarzaliśmy badania i rejestrowaliśmy przemiany. I udoskonalaliśmy zarówno materiał jak metody. Dla mnie to ciekawostka – jak wiele się w tym czasie zmieniło. No, pojawiły się komputery. Coraz doskonalsze.

Zbigniew Izdebski to taki właśnie badacz, który od lat, w sposób coraz pełniejszy bada coraz inne aspekty seksualizmu Polaków. Też podlega napaściom, a jednej (w programie Pospieszalskiego w TV publicznej a głupiej) już nie przytoczę z litości nad dyskutującym „uczonym”…

Śladami Kinseya – Izdebski stał się uczonym cenionym nie tylko w Polsce. Dzięki niemu i jego badaniom wiemy dużo. Najwięcej ze wszystkich społeczeństw europejskich. W uznaniu jego dorobku i dzieła – został powołany do Rady Naukowej Instytutu Kinseya w USA – jako pierwszy i dotąd jedyny Polak.

No a gdyby nie było Kinseya i jego dzieła? Pewnie do tej pory byłby już ktoś inny. Ale jego nazwisko jest – czy to się podoba Dariuszowi Oko, czy nie – TRWAŁYM ELEMENTEM W HISTORII NAUKI.

Dodaj komentarz