Szanujmy Powstańców, ale rozliczajmy przywódców [na 73 rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego]

Zbliża się Rocznica Powstania. Zawsze wtedy – my, Warszawiacy – wracamy myślami do tych wydarzeń. 

Najpierw zastrzeżenie. Nic nie zmieni szacunku dla tych, którzy walczyli i ginęli. Zwłaszcza dla młodych chłopaków i dziewczyn. Myślę, że zawsze i pomimo wszystkiego, co wiemy, będziemy ich z najwyższym szacunkiem wspominać. 

Ale: Powstanie to nie tyko wierni, karni, często bohaterscy – i bezbronni – Powstańcy. Historia wymaga nie tylko szacunku dla ofiar. Zadaje też pytania o sens: o odpowiedzialność inicjatorów, o sposób przygotowania i dowodzenia. O taktykę i strategię, także polityczną. 

Kto jest winien temu, że Powstaniem przekazano niewyobrażalny prezent Stalinowi? Za sprawą Powstania miał dużo mniej roboty z gnaniem Polaków do łagrów. Elitę, kwiat społeczeństwa, podziemne Państwo Polskie – które musiałby niszczyć – zniszczono za niego. Zabrzmi to szyderczo, ale zamiast nagrodzić głównego sprawcę, Stalin wkrótce zamordował go w Moskwie. Bo dociekając, kogo rozliczać, twierdzę, że chyba zwłaszcza głównego inicjatora – gen. Leopolda Okulickiego. 

Trzeba wciąż dociekać – wspominać. Jakim prawem „wodzowie” podjęli decyzję? Jak to się stało, że wyraźny  Z A K A Z   wybuchu przekazany od Naczelnego Wodza ukryto – zlekceważono? Czy odpowiedzialny za to był właśnie Okulicki, który do wybuchu dążył? Czy generałowie nie zdawali sobie sprawy z sytuacji? Ze swej nieudolności, z braku szans? 

Ktokolwiek za skandaliczną nieudolność odpowiada, odpowiada już niestety tylko historycznie, nie przed trybunałem. A odpowiada za morze krwi, za bezmiar ofiar cywilnych (o czym akurat się nie mówi, ale zaznaczmy: było  D W I E Ś C I E   T Y S I Ę C Y   C Y W I L N Y C H   O F I A R  !). I za niewyobrażalne cierpienia tych, którzy przeżyli: wygnani, sponiewierani w gruzach miasta. 

Tak, wiem – piszę straszny tekst. Piszę, bo pamiętam. Widziałem tę straszną tragedię na własne oczy. Widziałem przybywające do Milanówka setki tysięcy wygnańców z gruzów miasta. I chciałbym odnotować dla historii zdziwienie, że nie było z ich strony ani jednego przekleństwa, żadnych głośnych skarg. Nie przypominam sobie nawet żadnych – czy to właściwe słowo? – narzekań. 

Obecny minister obrony powiada, że Powstanie Warszawskie to „największa bitwa drugiej wojny” – i jak wiele razy, tak i tu plecie głupoty. Chyba że ma na myśli jedną z największych tragedii cywilów i jedną z największych ofiar zniszczenia dorobku pokoleń. Jeśli tak, to racja – więcej niż możliwe. 

I tak już na koniec – dwie prośby do młodych. 

Kiedy tylko będziecie mogli, odstawcie do Muzeum Powstania Warszawskiego ten skandaliczny pomnik  D Z I E C K A  z pistoletem maszynowym. To fałsz – tak nie było. Chcecie odzwierciedlenia prawdy? To pomnik, owszem, postawcie – ale harcerza z pocztą powstańczą i pomagającą mu sanitariuszką. 

A już od teraz nie śpiewajcie skocznej piosenki „na tygrysy mają visy”. Tak, przyznaję – na moich ogniskach harcerskich bezmyślnie to śpiewaliśmy. Dziś jednoznacznie oceniam to jako swoją ślepotę i głupotę. 

Dodaj komentarz